To, co chcę tu powiedzieć, jest tak podstawowe, że stanowi niemal pierwszy wymóg wiary. A jednak wydaje się być tak rzadkie (i tak trudne do przekazania), że prawie nie istnieje w dzisiejszym świecie.
To, o czym chcę powiedzieć, można by nazwać Słyszeniem Od Boga (ale mamy już artykuł o takim tytule), Szczerością (mamy mnóstwo artykułów na ten temat), Pokorą (tak samo) lub Wiarą (jak wyżej).
Problemem wydaje się być to, że ludzie mogą mówić o tych wszystkich rzeczach w kategoriach teoretycznych (tak jak my to robimy), a mimo to nigdy tak naprawdę nie uporają się z własną niezdolnością do usłyszenia od Boga czegoś, czego jeszcze nie chcą usłyszeć. A kiedy tak się dzieje, wtedy staje się wątpliwe, czy w ogóle mają prawdziwą relację z Bogiem. Szczerość, pokora, wiara... wszystkie te cechy można wyrzucić przez okno, jeśli twój "Bóg" nie jest w stanie powiedzieć ci czegoś, czego nie chcesz usłyszeć.
Ponieważ Bóg dał nam wolną wolę, nie zmusi nas do usłyszenia czegoś, czego nie chcemy usłyszeć. Tak więc inicjatywa leży całkowicie po naszej stronie. Jeżeli nadal będziemy zamykać nasze serca i umysły na korektę w dziedzinach, w których nasza wola jest uparta, wtedy nasza wola stanie się naszym bogiem, a prawdziwy wszechmocny Bóg, który stworzył wszechświat, zostanie w rezultacie związany w kącie.
W ten sposób kościoły uwierzyły, że naśladują Jezusa, chociaż obiektywnie można wykazać, że nawet nie wiedzą, co Jezus z Biblii kazał robić swoim naśladowcom. Wyjaśnienie tej skrajnej hipokryzji polega po prostu na tym, że nie pozwalają oni Jezusowi z Biblii powiedzieć im czegoś, czego jeszcze nie chcą usłyszeć (czyli mniej więcej wszystkiego, co powiedział), a jednocześnie wyobrażają sobie lub udają, że słyszą od Boga rzeczy, które w rzeczywistości pochodzą z ich własnej woli. Ich wola i wola Boża są postrzegane jako w zasadzie jedno i to samo. Jeżeli przez okoliczności zostaną zmuszeni do zmiany swojego myślenia o czymś, to powiedzą, że Bóg pokazał im, że byli w błędzie. Ale nie otworzą się dobrowolnie na to, że ktoś im powie, że oprócz tego są w błędzie.
Niestety widzę, że to samo dzieje się w naszym własnym gronie. W moich bardziej przygnębionych chwilach zaczynam się zastanawiać, czy w ogóle nauczyliśmy się czegoś z naszych obserwacji w odniesieniu do zamkniętych umysłów religijnego establishmentu. To, że możemy pokazać, gdzie oni mają zamknięte umysły, nie oznacza, że my również nie mamy zamkniętych umysłów.
Dla mnie samego, odkryłem, że jest konieczne, abym w pewnym sensie uformował się w psychice, zanim będę mógł naprawdę szczerze i pokornie słuchać Boga. Muszę sobie ciągle przypominać, jak głupi i samolubny jestem, a jak wszechwiedzący i kochający jest Bóg, zanim poproszę Go o rozmowę.
Muszę sobie przypomnieć, że niektóre z najlepszych rzeczy, które Bóg miał mi do powiedzenia w przeszłości, były rzeczami, z którymi każde włókno mojej istoty zdawało się walczyć, kiedy pierwszy raz je usłyszałem. Niezmiennie reaguję strachem, kiedy On w końcu przemawia. (Czuję, że jestem zagrożony i upokorzony przez rzeczy, które Bóg naprawdę mówi, przy tych kilku rzadkich okazjach, kiedy otwieram się, by naprawdę Go słuchać.
Oczywiście, jeśli Bóg jest mądrzejszy od nas, to będzie chciał nam powiedzieć rzeczy, których jeszcze nie wiemy. I prawdopodobnie rzeczy, które najbardziej chciałby nam powiedzieć, to te, na których słuchanie jesteśmy najmniej otwarci. To prawda, że czasami to, co powie, potwierdzi rzeczy, które już wcześniej uważaliśmy za prawdziwe. Ale najtrudniejszymi rzeczami, których będzie nas uczył, będą zawsze te, które są sprzeczne z naszymi uprzedzeniami i samolubnymi instynktami. Musi być wiele rzeczy, które chciałby nam powiedzieć, ale których nigdy nie byliśmy w stanie usłyszeć, po prostu dlatego, że nie "pozwalaliśmy" Mu ich powiedzieć.
Jeżeli nie jesteśmy gotowi położyć na ołtarzu wszystkich naszych uprzedzeń, zanim poprosimy Go, aby przemówił, będzie zakneblowany, a my będziemy mogli rozeznać Jego wolę (w najlepszym wypadku) tylko przez oszronione szkło naszej własnej samolubnej, upartej, dumnej i leniwej woli.
Nie mogę wystarczająco mocno podkreślić, jak ważna i podstawowa jest ta lekcja. Jest to jedno-wnioskowe kazanie, ale jest to wniosek, który zablokuje lub odblokuje całe światy objawienia, w zależności od tego, czy weźmiemy go sobie do serca, czy nie. Jak bardzo jesteś otwarty na to, by usłyszeć od Boga, że się mylisz, że tak jak Saul z Tarsu kopiesz przeciwko temu, co On chciałby ci objawić?
Niektóre z największych objawień, jakie kiedykolwiek otrzymałem, przyszły w momentach, kiedy udało mi się zebrać na odwagę, by niemal rzucić Bogu wyzwanie, by powiedział mi coś, z czym walczyłem. "Śmiało, pokaż mi, gdzie się mylę!" oświadczałem. "Wystaw mnie na próbę! A ja obiecuję, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby przyjąć wszystko, co powiesz, bez względu na to, jak bardzo będzie to bolało". I wtedy on przemówił. I odkryłem, jak trudno jest zaakceptować to, co mówi.
Ale to jest rodzaj wyzwania, które Bóg chce usłyszeć. Chce usłyszeć, że zgodzisz się upokorzyć przed swoim najgorszym wrogiem, poświęcić swojego jedynego syna, odciąć sobie rękę lub wyłupić oko, porzucić wszystko, co masz, lub zrobić cokolwiek innego, o co On może cię poprosić, tak długo, jak On ci to powie. A jeśli chcesz Jego mądrości (zamiast swoich głupich imitacji), to właśnie w ten sposób musisz otworzyć się na Boga... ciągle na nowo.