Powszechna krytyka którą często słyszymy, i która jest używane do opisania każdej grupy uważanej za sektę, jest to, że (a) myślimy, że jesteśmy jedynymi ludźmi, którzy służą Bogu; i że (b) uważamy, że wszyscy inni się mylą. Zdecydowanie się z tym nie zgadzamy, w szczególności w odniesieniu do naszego nauczania o szczerości. Wierzymy, że szczerość jest tym, co sprawia, że człowiek ma rację w oczach Boga i nie ma znaczenia, do jakiej grupy należysz (lub nie należysz), jeśli chodzi o bycie szczerym. Zgodnie z tą nauką zwykle próbowałem zastosować wobec siebie taką samą krytykę, jaką stosuję wobec innych. I mam nadzieję, że zrobię to również w tym artykule.
Jednak moim zdaniem jest w nas coś innego, co jest fundamentalne dla naszej wiary i uważam, że jest to istotne w wyznaczaniu granicy między duchową słusznością a duchowym błędem. Właśnie to chcę opisać w tym artykule.
Ktoś ostatnio argumentował, że nie ma zasadniczej różnicy między nami a szeregiem innych idealistycznych grup o podobnych przekonaniach, np. Freeganami czy Robotnikami Katolickimi. Twierdziłem, że ISTNIEJE zasadnicza różnica, ale bardzo trudno było mi dać się usłyszeć z powodu odruchowego założenia, że po prostu przyjmuję tradycyjne „sektowe” podejście, etnocentryczną niechęć do dostrzegania dobra w innych lub zło w nas samych. Uważam, że to nie była sprawiedliwa ocena.
Po pierwsze, chcę wyjaśnić, że kiedy mówię „my” lub „nas”, w pewnym sensie odnoszę się do JC [Jesus Christians] w ujęciu korporacyjnym; ale w ścisłym sensie duchowym mówię tylko o tych członkach i tych chwilach w życiu tych członków, kiedy autentycznie i szczerze szukamy więcej prawdy, miłości i wiary. Ponadto „my” i „nas” odnoszą się do innych osób na całym świecie, które robią to samo. Wierzę, że istnieje duchowa jedność między wszystkimi takimi ludźmi. Nasze (Chrześcijańskie Jezusowskie) nauczanie, że w każdej organizacji są szczerzy ludzie (i nieszczerzy ludzie), jest ostatecznie tylko doktryną. Nie gwarantuje, że wszyscy będziemy szczerzy, ani nie gwarantuje, że zawsze będziemy uznawać i szanować szczerość innych; ale nauczanie samo w sobie jest ważnym IDEAŁEM, który pomaga nam utrzymać się na właściwej ścieżce.
Jeśli chodzi o konkrety, istnieją inne nauki oprócz nauki o szczerości, które wypłynęły z nauk Jezusa w Biblii, które również nas wyróżniają i które, jak sądzę, przynoszą nam niespotykany sprzeciw, na który inne „miłe” grupy nie cierpią . Ludzie tacy jak freeganie i robotnicy katoliccy mogą nie wydawać się głównym nurtem, ale cieszą się akceptacją, której my nie jesteśmy pobłogosławieni. Są postrzegani (i prawdopodobnie postrzegają siebie) jako część drugiego (lewicowego) głównego nurtu, który wymaga od nich zgodności z większością przekonań reszty lewicy, chociaż każda grupa ma pewną swobodę zmiany pewnych aspektów tego nurtu (np. sprzeciwianie się aborcji, jak robią to robotnicy katoliccy, podczas gdy reszta lewicy ją popiera). Ten główny nurt jest, moim zdaniem, znaczący duchowo.
Opinia publiczna patrzy i widzi wiele bardzo podobnych grup (czy to z lewicy, czy z prawicy) i dostrzega, że każda z tych grup ma pewne różnice: dostrzega, że niektórzy mówią językami; niektórzy mają ciche nabożeństwo; niektórzy odprawiają mszę co tydzień; niektórzy idą na protesty; niektórzy mają różne interpretacje proroctw biblijnych; niektórzy uważają, że wojna jest w porządku; niektórzy głosują na Obamę; niektórzy głosują na McCaina. Ale zasadniczo (chyba że należą do kategorii „sekt”), każda z tych grup jest postrzegana jako część wielkiego, wspaniałego świata, który walczy o poprawę z dnia na dzień, ponieważ każda z nich stara się przezwyciężyć dzielące ich różnice i pracować razem w harmonii.
Brzmi fajnie, prawda? Ale jakoś nie mieścimy się w tym wszystkim. Czemu?
Wierzę, że to nasze oddanie Jezusowi Chrystusowi jako Synowi Bożemu i jako jedynemu, który ma słowa życia wiecznego, odróżnia nas radykalnie (fundamentalnie) od wszystkich innych, i co sprawia, że ( zarówno Lewica, jak i Prawica) nienawidzą nas z pasją. Zdaję sobie sprawę, że istnieje wiele kościołów, które twierdzą, że one także próbują naśladować Jezusa. I zdaję sobie sprawę, że w naszej własnej grupie iw każdej osobie w naszej grupie są wady. Ale mówię, że zasadniczo ruch JC wyrósł z eksperymentu polegającego na przyjęciu nauk Jezusa i pozwoleniu im na kształtowanie wszystkiego, co robimy… każdej nauki, za którą się opowiadamy… i TO właśnie czyni nas niebezpiecznymi. “innymi”.
Coś, co każdy wkrótce zauważy w naukach Jezusa (praktycznie na każdej stronie ewangelii), jest to, że jest on głęboko zaangażowany malowaniem obrazu innego świata… świata zwanego „królestwem niebieskim”. To nasza wiara w ten niewidzialny świat kategorycznie odróżnia nas od tej wielkiej, szczęśliwej rodziny, o którą zabiegają wszystkie inne różne grupy tworzące rasę ludzką. Jesteśmy „nie z tego świata”, ponieważ szukamy nowego świata, „którego budowniczym i twórcą jest Bóg”.
Wszystko to, co mówię o tym, że szukamy innego świata niż inni i że jest to źródłem napięć między nami a innymi grupami, może być tylko złudzeniem, mrzonką o naszej własnej wyjątkowości; ale myślę, że istnieją mocne dowody, które temu zaprzeczają, i wyjaśnię teraz to wytłumaczę.
Jedną z tajemniczych nauk królestwa niebieskiego jest to, że to NIE są Chrześcijanie Jezusa, ani ty, ani ja. To niewidzialne królestwo. Więc NIE mówimy o „nas” (JC) kontra „nich”… chociaż mówimy o królestwie, do którego jesteśmy przynajmniej na zewnątrz oddani, w przeciwieństwie do królestwa, które jest proponowane przez tak wielu innych tam na świecie... to, co nazywamy systemem. Widzą w swoich umysłach różne organizacje świata i tęsknią za dniem (i przywódcą), który połączy ich wszystkich w jedną wielką szczęśliwą rodzinę... świat żyjący w pokoju i harmonii. Natomiast „nasz” przywódca (czyli Jezus… ten, który powołał nas do budowania swego niewidzialnego królestwa prawdy i miłości) mówi, że ten inny obraz świata jest fałszywy i zwodniczy, że ostatecznie doprowadzi do Antychrysta, i do czasu bezprecedensowego cierpienia. Przyznaje, że jest to na pozór godne szacunku, ale naucza, że potrzebne są fundamentalne zmiany w sercu człowieka, aby mógł nawet dostrzec zupełnie nowy świat, który on reprezentuje. Nazywał to „na nowo się narodzić”.
Pamiętaj, że osoby ujęte w powyższym słowie "nasz" nie są tylko Chrześcijanami Jezusa (i prawdopodobnie nie obejmują też wszystkich Chrześcijan Jezusa, co jest celem tego artykułu), niemniej jednak wszyscy oni są zjednoczeni... głęboko i duchowo. Im więcej dowiadujemy się o wzajemnym istnieniu, tym bardziej nas do siebie ciągnie. Chcemy się na siebie otworzyć i uczyć się od siebie nawzajem.
Porównajmy to teraz z, powiedzmy, naszą relacją z kwakrami (choć równie dobrze mogą to być freeganie, katoliccy robotnicy czy jakakolwiek inna grupa). W każdym przypadku znajdziemy obszary porozumienia i będziemy starali się skupić na tych obszarach porozumienia, starając się inspirować innych prawdą, którą my poznaliśmy i starając się uczyć od nich tego, czego oni nauczyli się w swojej duchowej podróży. Najbardziej podobało mi się u kwakrów to, że czułem, iż mogą mnie nauczyć o wiele więcej o tym, jak kontrolować mój szybki temperament. Nie byłem tam, aby przejąć, podważyć, czegoś spsocić, czy cokolwiek innego. Przez dziewięć lat Cherry i ja spotykaliśmy się z nimi wiernie i pokojowo. Ale przez te dziewięć lat coraz bardziej uświadamiliśmy sobie, że chodzimy na palcach, jeśli chodzi o ogólną wizję królestwa niebieskiego. Było coraz więcej rzeczy, o których nie mogliśmy mówić, i było coraz więcej rzeczy, których kwakrzy szukali, by znaleźć w nas winę.
Obecnie doświadczamy czegoś podobnego z freeganami. Nie mają oni takiej historii, jaką mieli Kwakrzy, więc wydawałoby się, że moglibyśmy łatwiej wtopić się z nimi od samego początku. Ale czy tak się dzieje? Absolutnie nie. Siły "systemu" już nas dostrzegły i są zdeterminowane, by nas odciąć. Dlaczego? Ponieważ mają obraz tego, co budują, a my nie jesteśmy jego częścią. Reprezentujemy niewidzialny świat, który jest w jakiś sposób przeciwny systemowi, który wyobrażają sobie (w swoich najmilszych chwilach) jako zjednoczenie wszystkich, być może z ich znaczącą rolą w urzeczywistnieniu tego wszystkiego.
A co z Katolickimi Robotnikami? Na pewno w ramach Katolickich Robotników są jednostki, które szczerze szukają Boga, prawdy, miłości, Jezusa, bardziej niż organizacja. I są. Ale to jeszcze nieco tajemnica, gdzie one są. Albo będziemy się do nich coraz bardziej zbliżać w miarę odkrywania siebie nawzajem, albo doświadczymy w Katolickich Robotnikach tego samego, czego doświadczyliśmy gdzie indziej (w tym w Katolickich Robotnikach w Brisbane), czyli niewidzialnej bariery między nami a nimi, podczas gdy oni będą się od nas coraz bardziej oddalać.
Ktoś argumentował, że Katoliccy Robotnicy w Los Angeles są inni, a ludzie robili tak z wieloma innymi grupami przez lata. Ale jeśli tak jest, to wszyscy powinniśmy się cieszyć z murów, które są przełamywane, gdy jesteśmy sobie nawzajem przedstawiani. Ale jak dotąd nie wydaje mi się, żeby ta osoba przedstawiła kogokolwiek z nas. A jeśli ktoś im o nas mówi, to dlaczego się z nami nie skontaktował?
Przypomina mi to reportera magazynu "On Being" w Australii sprzed lat, który powiedział, że uwielbia to, co reprezentujemy i że ludzie w jego kościele są bardzo podobni do nas. Mówił to w kółko za każdym razem, gdy się z nim spotykaliśmy, przez okres wielu miesięcy. Pewnego dnia zadałem dość oczywiste pytanie: "Dlaczego więc nigdy nie zaprosiłeś nas do swojego kościoła, może nawet po to, by z nimi porozmawiać i podzielić się naszymi doświadczeniami?". Wtedy przyznał, że nawet nie wspomniał żadnemu z nich, że istniejemy, ponieważ "nie byli jeszcze gotowi" na nas! (I nigdy później nie stali się "gotowi".) Jedność, o której mówił, była tylko w jego własnej wyobraźni.
Tak, istnieje ważna, fundamentalna różnica między tym, co my (szczerzy naśladowcy Jezusa i Prawdy) budujemy, a tym, co buduje reszta. Możemy, przez pewien czas, być w stanie pracować obok nich, ale tylko udając, że budujemy ich system. Kiedy odkrywają, że mamy wizję większego królestwa, takiego, które zostanie ustanowione dopiero PO tym, jak falsyfikat się zjednoczy i dopiero wtedy, gdy nasz Przywódca cudownie powróci z niebios, by zmieść falsyfikat, wtedy zwracają się przeciwko nam i robią to z zemstą.
W rzeczywistości staliśmy się gorsi, według słów jednego z ich przywódców, "niż masowi mordercy i seryjni gwałciciele". Słłodcy, szanowani, miłujący pokój kwakrzy połączyli nawet ręce z ludźmi takimi jak Brian w swoich wysiłkach, by nas wymazać. To nie jest jakieś mgliste i niesprawiedliwe powiązanie, o którym mówimy między ludźmi takimi jak Brian i Sheila (która zrobiła wszystko, co mogła, aby Reinhard został zabity, a teraz udaje, że to się nigdy nie stało). Powiązania istnieją i są widoczne. Czasami pojawi się jedno lub dwa ogniwa pośrednie, ale żadne z nich nie jest bardzo odległe od Briana i Sheili. (Na przykład z Freeganami skontaktował się Nick Pope (lub Franky udawający Nicka Pope’a), który jest w kontakcie z Brianem. Z kwakrami najpierw skontaktował się Craig (który najwyraźniej zlecił Brianowi rozpowszechnianie wśród FBI i policji w Long Beach kłamstw o tym, że jesteśmy zabójcami dla Chrystusa), a później kwakrzy wsparli Davida Lowe'a, który faktycznie ZAPŁACIŁ Brianowi za zbieranie informacji dla niego/nich. (Dla tych, którzy nie wiedzą, Brian jest facetem, który określił mnie jako gorszego od masowego mordercy i seryjnego gwałciciela, i który przyrzekł poświęcić dużą część swojego życia, aby mnie zlikwidować).
Więc to, do czego prowadzę w tym wszystkim, to biblijne proroctwo... powrót Jezusa... nadchodzące królestwo niebieskie.
Wydaje się, że jest to jeden z aspektów naszych nauk, który gniewa prawie tyle samo ludzi, co nasze nauczanie o życiu przez wiarę. Dla większości kościołów proroctwo biblijne jest tylko pustą teorią (taką, jaką można zobaczyć w serii Left Behind), gdzie można bawić się w różne gry z różnymi kawałkami i fragmentami, decydując się na nazywanie siebie posttrybulacjonistem, amillenarystem, preterystem, itd. ale nigdy nie pozwalając, aby to poważnie wpłynęło na twoją zdolność do funkcjonowania jako kolejny trybik w wielkim systemie. W przeciwieństwie do tego, kiedy złożycie razem nauki Jezusa i Objawienie, otrzymacie coś, co jest zaprogramowane tak, abyście zostali ukrzyżowani.
Teraz chcę, aby każdy z was poważnie zbadał siebie samego. Nie chcę nakłaniać ludzi do popierania czegokolwiek, co zostało powiedziane w którejkolwiek z książek, które napisaliśmy o proroctwach biblijnych, bo proroctwo samo w sobie nigdy nie jest absolutne. Chcę jednak zachęcić ludzi do osobistego zbadania siebie pod kątem motywów, jakimi się kierują w tym, co robią, swoich wizji... zarówno krótkoterminowych, jak i długoterminowych, oraz swojego związku z Bogiem pośród tego wszystkiego.
Są rzeczy w naszej organizacji, które, jak wierzę, mogą uczynić nas dysfunkcyjnymi w budowaniu Królestwa Niebieskiego. Cherry mówiła mi ostatnio, że być może ci, którzy mają prawdziwą wizję, będą musieli oderwać się od JC i rozpocząć nowy ruch. Ale może potrzeba cudu, aby nawet JEDEN z nas wykonał taki ruch. Być może Bóg będzie musiał zwerbować nowych liderów gdzie indziej.
W przeszłości ludzie często przekonywali siebie, że sposobem na urośnięcie i zbudowanie czegoś lepszego jest po prostu odejście i zrobienie czegoś własnego. Ale spójrzcie na nich. Tak bardzo chcę być otwarty na Boga przemawiającego przez kogokolwiek, ale nie mogę się zmusić do uwierzenia, że Kevin i Craig, ze swoimi anarchistycznymi przekonaniami i ideałami, budują królestwo niebieskie. W rzeczywistości, pomimo wszystkich wyznawanych przez nich ideałów, jednym nadrzędnym znakiem rozpoznawczym ich istnienia było zburzenie w szczególności Chrześcijan Jezusa (i, jak sądzę, królestwa niebieskiego w ogóle). Z pewnością nie jest to droga, którą należy podążać.
Ale potrzebujemy kilku duchowych gigantów, którzy są wystarczająco wielcy, by wyjść tam i żyć... odmawiając myślenia o jedzeniu czy ubraniu, zdecydowani iść na cały świat... nieustannie czujni w badaniu siebie i swoich najskrytszych motywów... oddani, by pozostać wiernymi Barankowi i wszystkiemu, czego nauczał, aż powróci triumfując nad tym światem, jaki teraz znamy. Czy mamy takich ludzi w naszej społeczności?
Niestety, muszę powiedzieć, że jeśli nie, to prawdopodobnie powinniśmy zamknąć sklep i zostawić królestwo niebieskie komuś innemu, ponieważ ten, który jest najmniejszy w królestwie niebieskim, naprawdę musi być większy niż Jan Chrzciciel.